wtorek, 14 października 2014

Trzeci.

PIERWSZA NOC W POLSCE.
Dół taki, że wyć się chce. Niepowstrzymany potok myśli... Być od siebie tak niedaleko i nie móc się spotkać. Chyba dopiero teraz zaczyna do mnie docierać, jak bardzo dałem dupy. Trzeba się ogarnąć, bo jak tak dalej pójdzie, to przyszłość nie będzie zbyt jasna.
Tylko weź tu się człowieku ogarniaj, kiedy sto procent emocji to rozpacz i zwątpienie. Zwątpienie w siebie, w to, czy podejmowane decyzje są właściwe, i czy aby na pewno to wszystko "będzie lepiej". Emocjonalne dno. I dwa metry mułu. I pisanie na blogu, którego nikt nie czyta tylko po to, żeby uzewnętrznić samemu sobie niechęć i zniesmaczenie własną osobą.

poniedziałek, 13 października 2014

Drugi.

Mam już tak cholernie dosyć obecnej sytuacji, że najchętniej rzuciłbym wszystko w cholerę i zamieszkał w chatce w Bieszczadach. Ale żeby zamieszkać w chatce w Bieszczadach trzeba najpierw ją sobie kupić/wybudować/zdobyć w jakiś inny sposób. Czyli chcąc nie chcąc, trzeba najpierw zostać częścią społeczeństwa i iść do pracy. Przy okazji opracowując jakiś alternatywny sposób zarabiania pieniążków, w razie jakby ta chatka jednak wypaliła.
A było księdzem zostać.

środa, 8 października 2014

Pierwszy.

Pierwszy wpis.
Znalazłem się w takim momencie życia, że właściwie wszystko, co dotychczas osiągnąłem musi zostać przewartościowane. Jeśli zostawię pewne sprawy własnemu tokowi, mogę się jeszcze bardziej pogrążyć. Jedyną alternatywą jest stworzenie siebie od nowa. I temu procesowi, przynajmniej w większości, będzie poświęcony ów blog.
Można go traktować jako część terapii, a można jako zapiski desperata stojącego na rozdrożu i usiłującego wymyślić "co dalej".